Skocz do zawartości
eChirurgia.pl

Dżo

Members
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Dżo

1

Reputacja

  1. Dżo

    Ból po operacji hemoroidów

    Kamilu, mój proktolog (profersor Adam Dziki) odradził mi wszelkie półśrodki, wytłumaczył, że metoda klasycznaMM, całkowitego wycięcia, jest najwyższym gwarantem braku nawrotów i powikłań (w porównaniu z innymi). Dziś 20 dzień po. Już po kontroli. Zero bólu, choć sam odbyt jeszcze trochę opuchnięty.Stosuję Maść Proktis M. Dbam o to żeby nie było zaparć (dieta już przeszła w błonnikową) i 2-3 litry wody. Wypróżnienia codziennie i bez bólu. Za tydzień wracam do pracy po zwolnieniu poszpitalnym.
  2. U mnie 11 dzień po operacji MM. Przed operacją czytałam wszystkie fora i szukałam przeróżnych sposobów, które mogłyby zminimalizować ból. Na wizycie u mojego proktologa byłam tak obcykana ze wszystkich dostępnych metod usuwania, że wręcz sama sugerowałam mu rozwiązania. Dodam, że miałam jeden guzek, który nigdy mnie nie bolał, krwawił raz, dwa w roku i to nieznacznie. Jedyny dyskomfort to czas kiedy się pojawiał, to odczucie wiśni w odbycie i brudzenie śluzem bielizny. Guzek zwykle znikał po nocy, czasem pojawiał się następnego dnia, czasem po dwóch tygodniach. I to był właściwie niezbyt uciążliwy problem. Jakkolwiek postanowiłam poradzić się kogoś kompetentnego, czy mogę sobie tak sobie funkcjonować, czy też zaniechanie może się przepoczwarzyć w jakieś zmiany nowotworowe. Wybrałam - po przejrzeniu wpisów - moim zdaniem bardzo kompetentnego proktologa. Kiedy do niego poszłam, hemoroid akurat był w fazie „nie ma mnie”. Ale byłam przygotowana ze sporą dokumentacją zdjęciową tzw fazy rozkwitu. Wystarczył jeden rzut oka - i bezbolesne badanie palpatyczne - diagnoza III/IV. Byłam szczerze zdziwiona, bo ta dolegliwość to ledwie 2 ostatnie lata i naprawdę nie tak uciążliwa jak rozpisywały fora. Byłam przekonana, że laser, gumki i wszystkie podobne mniej inwazyjne środki w zupełności wystarczą. Otóż mój doktor (specjalista od wszystkich dostępnych metod) od razu mi zakomunikował, że owszem, można zaczynać mniej radykalnie, ale to mija się z celem, bo to półśrodek i wcześniej czy później będą nawroty. Widział tylko jedną skuteczną opcję - całkowite wycięcie metodą otwartą. Wyjaśnił mi, że to zabieg, po którym prawie nigdy nie ma komplikacji. Otwarty dlatego, że nie zakłada się szwów, a śluzówka jest tak gruba i zdolna regeneracyjnie, że sama się odbuduje. Wiadomo, że tam, gdzie ciągle wilgotno, ten proces potrwa dłużej. Jakkolwiek żaden przeciskający się kał nie zakazi rany, podkreślił istotę diety i miksowanych posiłków i dużego nawadniania po operacji. Zalecił mniej mniej czytania forów, a jeśli już nie mogę się opanować przed gromadzeniem wiedzy to wskazał źródła medyczne. Bardzo mi pomógł w podjęciu ostatecznej decyzji ten artykuł. https://www.czytelniamedyczna.pl/5518,miejsce-hemoroidektomii-metoda-milliganamorgana-we-wspolczesnym-algorytmie-lecze.html Dobrze opisana zaproponowana metoda MM uspokoiła mnie wysoką skutecznością i znikomym odsetkiem nawrotów. Swoje pierwsze dni opisałam na sąsiednim forum. Od drugiego dnia po operacji nie biorę żadnych środków p-bólowych. W pierwszej zostały mi one podane po zabiegu w znieczuleniu ogólnym. Jasne, że odbyt przez pierwszy tydzień jest napuchnięty i toaleta jest wyzwaniem, ale w moim przypadku nie było tak strasznego bólu jak opisywany na forach. Raczej poczucie silnego rozpierania przy oddawaniu stolca, o jakość którego trzeba bezwzględnie zadbać ( miksy, kisiele, kefiry i 2-3 l wody pomiędzy) A pomiędzy częste „pulsowanie” odbytu. Bezbolesne ale odczuwalne jakby tam było jedyne źródło tętna:) Dziś 11 dzień. Dalej jem ostrożnie. Wieczorne nasiadówki w szarym mydle bardzo łagodzą napięcie. Opuchlizna ładnie się wchłania. I co najważniejsze - nie ma bólu. Tak mniej więcej od 8 dnia siadam bez poczucia dyskomfortu. Choć po to jest zwolnienie poszpitalne, żeby sobie dobrzeć w swoim tempie. Nie przyspieszać. Dać sobie zgodę i czas na polegiwanie. Jestem pewna, że jeszcze tydzień, dwa i nie będzie śladu. Dam znać po wizycie kontrolnej jak się sprawy mają. Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
  3. Dżo

    Ból po operacji hemoroidów

    Nie bójcie się wycinania hemoroidów! Przed operacją hemoroidów metodą MM spędziłam na forach dużo czasu. Zbyt dużo. Z samonapędzanego strachu przed bólem, prawie gotowa byłam zrezygnować z zabiegu. Jednak zdecydowałam się na operację, z myślą, że reszta życia w komforcie, jest warta - krótkiego dyskomfortu. Dziś jestem 8 dzień po operacji. 3 hemoroidy metoda MM. Chcę Was wszystkich uspokoić, że to wcale nie jest dramat. Wystarczy dobrze się przygotować. Myślę, że przede wszystkim dobór lekarza ma duże znaczenie.To jego fachowość jest kluczem do braku cierpienia pacjenta po zabiegu. Mój proktolog od razu wykluczył wszystkie pośrednie i „delikatne” metody. Powiedział, że III i IV stopień to tylko metoda klasyczna, całkowitego wycięcia, która jest najwyższym gwarantem braku nawrotów i powikłań (w porównaniu z innymi). Czyli spokój na wieki wieków. Rozwiał mój lęk przed bólem, niemal idąc o zakład, że nie będzie olbrzymi, a dyskomfort nie dłuższy niż 2 tygodnie, choć uprzedził, że całkowite wygojenie może trwać i 6 tygodni, ale w tych ostatnich z pewnością nie będzie już żadnego bólu, tylko samoistne, nieodczuwalne gojenie. Zdecydowałam się na zabieg. W trybie 3 dniowego pobytu w szpitalu. Dzień przed przyjęciem już rozpoczęłam dietę. Miksowane papki (zupa warzywna i kleiki z siemieniem) Jak to wyglądało u mnie: Dzień 1 - przyjęcie do szpitala, badania krwi. Tego dnia tylko lekkie śniadanie ( kleik ryżowy z bananem) Wieczorem lewatywa, żeby następnego dnia wjechać na stół z pustym jelitem. I założenie wenflonu. Czyli pełna gotowość na dzień następny. Jest stres. Przed snem warto poprosić pielęgniarkę o syrop Hydroxyzine na uspokojenie. Dzień 2 - zabieg o 8 rano w krótkim znieczuleniu ogólnym. Po wybudzeniu nie czuje się żadnego bólu. Działa znieczulenie. Przewózka na salę .Tego dnia nie ma jedzenia ani picia. Kroplówka z glukozą i dożylne środki przeciwbólowe przez cały dzień. Leżenie i delikatne przewracanie z boku na bok. Nie podano mi cewnika, z nadzieją, że dam radę do wieczora na samodzielne oddanie moczu. Pierwsze wstawanie z łóżka - powoli. Instynktowna spinka. Kolejne podobnie. Choć nie boli, nie mogę się na tyle rozluźnić żeby opróżnić pęcherz. Próby do wieczora - bezskuteczne nawet z polewaniem brzucha ciepłą wodą. Decyduję się na cewnikowanie. Większa ulga z opróżnionego pęcherza niż ból. Bólu właściwie nie ma. Jest tylko dyskomfort przy przekładaniu się z boku na bok. Dzień 3 Rano wyjęty cewnik i pierwszy płynny posiłek. Przed posiłkiem na czczo parafina. Przygotowanie pod wypróżnienie za kilka godzin. Śniadanie szpitalne: rzadka zupa mleczna. Ze zdziwieniem stwierdzam, że nie ma bólu, dalej działają p-bólowe. Za to jest radość z pierwszego sikania, parę kropli, w ciągu dnia coraz więcej. Wtedy oczywiście czuje się bolesność w miejscu zabiegu, ale nie jest to stały ból. Podczas leżenia jest ok. Na obiad przyniesiona przez rodzinę papka z marchewki i ryżu rozwodniona bardzo. Trzeba włączyć picie. Dwa litry wody to minimum do wieczora. Po południu szykowanie do wypisu do domu. Zaopatrzenie w środki p-bólowe. Bardziej dla psychiki przed pierwszym wypróżnieniem. W domu ta sama papka na kolację. Woda. I przed snem parafina. Tego dnia nie ma wypróżnienia. Środek przeciwbólowy działa. Noc słabo przespana. Trudno się ułożyć, dużo picia więc częste sikanie Dzień 4 Głównie leżenie i sikanie. Duża blokada na wypróżnienie. Bardziej w głowie. Nasiadówka w szarym mydle. U mnie w wannie wypełnionej na 10cm letnią wodą z mydłem. Pomaga mąż. Tego dnia nie ma wypróżnienia. Mimo skurczowego parcia. W czasie skurczów pojawia się ból, ale trwa tyle co skurcze na czas sikania. I to są moje jedyne bolesne momenty. Po sikaniu odpuszcza, Nie ma też bólu, jeśli się leży. Więc głównie leżę. Papka na kolację warzywna ze zmiksowanym jajkiem. Parafina przed zaśnięciem. Dzień 5 Parafina na czczo. Śniadanie. Pierwsza wizyta w toalecie - pierwsze niewielkie sukcesy. Niespodziewanie lekko. Radość większa od bólu. Po parafinie papka przechodzi lekko i gładko. Kolejny dzień gdzie więcej leżenia niż chodzenia. Jedzenie: półpłynne papki - u mnie jarzynowa na indyku - wszystko zmielone, kisiel ze startym jabłkiem i kefir na kolacje. Dużo picia. 3 litry wody małymi łyczkami przez cały dzień. Co dwie godziny siku. Ale przy okazji jest ruch w jelicie. Za każdym razem pod prysznicem drobinki śluzówki z kałem i krople parafiny. Nie ma krwawienia. Parafina przed snem. Sen przerywany częstym sikaniem. Dzień 6 Po kleikowym śniadaniu kolejny sukces w toalecie. Większa pewność siebie. Wszystko działa. Jasne, że ciągnie boleśnie przy wypróżnieniu. Ale to góra 2-3 minuty. Po prysznicu i nasiadówce w szarym mydle miejscowy ból ustępuje. Innego bólu nie ma. Przez cały dzień. Bez środków przeciwbólowych! Kolejny dzień reżimowej diety. Półpłynne zupy kremy na indyku też zmielonym w zupie. kisiel z przegotowanym jabkiem startym, kefir na kolacje. Dużo wody w ciągu dnia małymi łykami. Dzień 7 - identyczny jak 6, ale wyraźnie mniejszy obrzęk odbytu. Można się dotknąć po nasiadówce z mydła. Bez środków p-ból. Włączam do menu kaszę gryczaną ugotowaną z siemieniem i skyr naturalny. Pierwsza kawa z mlekiem smakuje bardzo! Operację miałam w Szpitalu w Brzezinach. Jest tam specjalistyczna klinika proktologiczna. Do zabiegu przygotował mnie psychicznie doskonały proktolog. On też zabieg wykonał. Dziś 8 dzień. Bez środków przeciwbólowych. Osłabienie ustępuje. Coraz więcej ruchu, ale bez brawury, dalej więcej leżenia niż chodzenia. Samopoczucie bardzo dobre. Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Niezdecydowanych! Im wcześniej tym lepiej. I reszta życia w komforcie:)
×