Ja mam ten sam problem od 20 roku życia. Obecnie mam 37 lat. W ciągu tych 17 lat usunąłem około 25 tłuszczaków. Przeczytałem na ten temat mnóstwo dostepnych materiałów, wypowiedzi itd. Mam kilka spostrzeżeń:
1) Najlepiej tłuszczaki usuwać odrazu. Obecnie najlepszą i jedyną akceptowalną metodą jest liposukcja wraz z usunięciem torebki guza. Taki zabieg robią w Swarzędzu. Po tym pozostaje blizna około 3mm. Z tego co czytałem to w przypadku tłuszczakowatośći częstotliwość powstawania tych guzków często wacha się od 5 do 12 rocznie. Ostatecznie uważam, że po 30 latach usuwania lepiej mieć 300 mini śladów, niż 300 guzów.
2) Na pewno jest to sprawa genetyczna i zgadzam się z niektórymi osobami, że zakwaszenie organizmu przy wysyiłku fizycznym sprzyja powstawaniu nowych. Jestem tego w 100% pewien. Podobnie jest z urazami, które powodują powstawanie naczyniakotłuszczaków (angiolipoma).
3) Smutne jest to, że mija tyle lat a nie ma postępów w tej dziedzinie. Z tego co wiem obecnie testowany jest preparat RZL-012, który wstrzyknięty ma usuwać te guzy po przez rozerwanie torebki łacznotkankowej. Możecie sprawdzić stronę Raziel Threrapeutics. Póki co jest to dopiero 2 faza testów klinicznych. Daleko do 3 a do wprowadzenia preparatu na rynek jak dobrze pójdzie minie jakieś 10 lat
4) Obecnie testowany jest też preparat o nazwie Verteporfin, który był do tej pory lekiem na oczy a odkryto, że hamuje on powstawanie blizn i całkiem możliwe, że już wkrótce możliwe będzie usuwanie takich zmian w 100% bez śladów. Ten lek jest już zaakceptowany do użytku, ale póki co do innych celów.
5) Nie za bardzo rozumiem podejście typu "trzeba z tym żyć", "taka twoja uroda", "trzeba się z tym pogodzić" albo nic nie robienie i liczenie tych guzów i dziwienie się, że co roku ich przybywa. Tak będzie ich przybywać do śmierci. Trzeba się ich regularnie pozbywac tak jak się chodzi do fryzjera chociaż włosy też ciągle rosną.