Skocz do zawartości
eChirurgia.pl

Rak pęcherzyka żółciowego


Gość Karolina

Rekomendowane odpowiedzi

Dzien dobry. moja mama 4,5 roku temu miala wycinany woreczek żółciowy natomiast lekarze nei poinformowali jej o zmienie nowotworowej.po 2 latach wyczula guza i zglosila sie do lekarza. okazalo sie ze ejst to rak pecherzyka zolciowego. leczy sie juz 2,5 roku.brala chemie jednak guz ma teraz wielkosc okolo17 cm i sa przerzuty na watrabe, sa rowniez powiekszone wezly chlonne. od dluzszego czasu puchnie i dretwieje jej prawa noga. chcialabym wiedziec co to znaczy i jakie sa szanse na wyleczenie jej? pozdrawiam i blagam o szybka odpowiedz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość haemophilus

Niestety rak pęcherzyka żółciowego należy do najgorzej rokujących nowotworów przewodu pokarmowego. Poza tym cechuje się dużą agresywnością. Znajdujące się w sąsiedztwie żyła wrotna, tętnica wątrobowa, drogi żółciowe i wątroba. Rokowanie jest raczej niepomyślne. Rzadko uzyskuje się poprawę przy radio i chemioterapii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ale stopień zaawansowania nowotworu jest bardzo wysoki (bardzo duży guz oraz przerzuty w wątrobie i węzłach chłonnych). Obrzęk kończyny dolnej może świadczyć o procesie zakrzepicy żylnej (powikłanie choroby nowotworowej zaawansowanej) lub przytkaniu naczyć limfatycznych przerzutowymi komórkami nowotworowymi. Trzeba niestety przygotować się na najgorsze i to w dość krótkim czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja mama w marcu 2010 miala usuniety woreczek zolciowy. okazalo sie ze wykryto w nim guza. mama od roku cierpiala na bol po lewej stronie w czesci ledzwiowej kregoslupa. okazalo sie ze to byly przerzuty do wezlow chlonnych. miala powiekszonych 6 wezlow chlonnych. w polowie marca miala wycinany woreczek zolciowy, oraz wezly chlonne w celu diagnostycznym. faktycznie byl tam stwierdzony guz. dwa tygodnie po operacji mama bardzo wymiotowala, systematycznie co drugi dzien, nie miala apetytu, nie chciala jesc i pic. wymiotowala zolcia. badanie gastroskopii wykazalo zatkanie jelita na wysokosci dwunastnicy. w polowie kwietnia przeszla druga operacje: zespolenie tylnie metoda brauna. po tej operacji nabrala apetytu. spokoj trwal 3 tygodnie. potem dostala zoltaczke. 3 czerwca miala wykonane odbarczenie drog zolciowych- z brzucha wystaje dren do ktorego zbera sie 60 ml zolci na dobe. teraz czuje sie dobrze (plastry durogesik 75) doraznie refastin/ketonal.zastanawiam sie nad metoda termoablacji. czy w tym przypadku moze to pomoc?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość barbie girl

U ojego tatusia rok temu wykryto raka pęcherzyka żółciowego lekarze nie dawali mu żadnych szans na życie na chemie na nic wg nich nie kwalifikował się na żadne leczenie tylko na czekanie na śmierć. Minął rok a tata żyje:) lekarze są żałośni ni nawidzę textu rokowanie jakby chodziło o kogoś bliskiego z ich rodziny nagle by znalazło się więcej możliwości i szans a my zwykli śmiertelnicy nie mamy na co liczyć. Polscy lekarze są do bani zero przygotowania psychologicznego w rozmowie z chorym na raka jak i również z rodziną, to jest żałosne i to się nie zmieni, człowiek ma ochotę krzyczęc.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mama rówinież choruje na raka woreczka zółciowego-niestety został póżno wykryty.Widze,ze jej stan się pogarsza -najgorsze jest to że już na wszystko jest za póżno,Najbardziej wkurza mnie to ,że można było tego uniknać -zwykłe badania (podstawowe) morfologia,mocz i usg pozwoliłoby moze tego uniknąć ale wiadomo jakich mamy lekarzy rodzinnych.Nie kwapią sie do wypisywania skierowan.Proszę módlcie sie o zdrowie dla niej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Michał 24lat

Tak pani Gosiu, najgorsze jest to jak Twoja własna mama się sama obwinia za niechęć do badań profilaktycznych, które mogłyby uniknąć powstania choroby(tak było z moją mamą), moja mama dzisiaj wychodzi po operacji usunięcia części wątroby i węzłów chłonnych, ma brać chemie, rozmawiając z nią przez telefon nie poznaje własnej mamy, brak motywacji do walki, brak siły.....za 4 dni wracam do domu, by dać z siebie wszystko co mogę, by ją wspomóc w walce z chorobą, też proszę o modlitwę......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Dorotkaconiemakotka

w zeszłym roku mojej babci wycieli woreczek żółciowy bo miała ataki przez kamienie. w woreczku była duża męska garść kamieni o średnicy do 3 cm- SZOK. zrobili oczywiście badania czy nie ma raka w woreczku był ale nie wiadomo czy naciekł do innych narządów więc na zapas nie będziemy podawać chemi....... na Wielkanoc w tym roku *zżółkła* więc od razu do szpitala. w między czasie robiła badania krwi, moczu itp wszystkie były fatalne a lekarz prowadząca nie widziała w tym problemu....ŻENUJĄCE gdy trafiła do szpitala okazało się że drogi żółciowe są pozapychane, przepchali, po 2 tyg wyszła ze szpitala dostawszy torbę leków po tygodniu brania tych leków porobiły się wrzody na żołądku i oczywiście pękły jak babcia była w domu. zemdlała, wymioty itp pogotowie zabrało ją na sygnale do szpitala. w szpitalu kolejne badania i wyjaśnianie dlaczego tak sie stało. (otóż za silne leki) kolejne 3 tyg w szpitalu niby wszystko wracało do normy, czóła się lepiej więc co wypisik trzeba pacjentce wręczyć. wypisali ją ze szpitala bez badań czy na pewno wszystko jest ok. Babcia po 2 dniach znowu zżółkła i znowu szpital... tym razem okazało się że to guz toruje drogę i jest za małe przejście i nie mogą nic zrobić przez ERCP, ani laparoskopowo, również na operacje jest za późno..... kazali czekać....NA ŚMIERĆ... w dniu dzisiejszym wypisali babcie ze szpitala do domu... Babcia nie może nic jeść bo wymiotuje, nie pije, nie może chodzić bo nie ma siły. nie mogę sobie poradzić z tym że lekarze tak szybko dali za wygraną, rozłożyli ręce i tyle.... :,(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też życzę wszystkim siły, mnóstwa determinacji i nadziei. Moja mama niestety odeszła 18 lipca po 8 miesiącach ciężkich zmagań i cierpień :( lekarze powiedzieli, że i tak bardzo długo walczyła.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja mama miała operacje 20 lutego 2013,po operacji ma dren jest z nią coraz gorzej dzisiaj już nie, je nie pije nic ,lekarze już mówią że nic się nie da zrobić ,i że to juz jest ostatnie stadjum i pomału umiera,po tej diagnozie niestety ale nie ma nadzieji.przykre to jak się patrzy na ukochana mame jak umiera i nie moge jej pomóc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy ciężko chorej bliskiej osobie trzeba być jak najwięcej czasu,lekarze to dranie bez serca(myśle o przekazywaniu rokowań)Chwile spędzone z bliskim chorym są najpiękniejsze,najważniejsze i najgorsze że nie wiemy ile to będzie trwać ???Czuwać przy chorym i kochać do końca...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też proszę o modlitwę. 3 dni temu moja mamusia miała operację usunięcia pęcherzyka żółciowego i okazało się , że ma raka pęcherzyka z przerzutami do wątroby i węzłów chłonnych. Wycięto wszystko, czekamy na wynik histopatologiczny i rozpoczynamy walkę. Ale jak długo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Katalina

Moją mamę swędziała skóra, a czuła się dobrze. Poszła do lekarza rodzinnego, skier. na próby wątrobowe i miażdżące wyniki. Szpital, wykryto guza na wątrobie. Zżółkła na drugi dzień w szpitalu. Po kilku dniach pojawiła się zakrzepica. 2 tygodnie w szpitalu, w którym stwierdzono, że to przerzut z niewiadomego źródła. Zakrzepica zeszła więc wypisali do domu, gdzie nastąpił nawrót. Ledwo przeżyła tydzień nim znalazła się w kolejnym szpitalu, gdzie zrobiono szereg innych badań w 1 tydz. i stwierdzono, że to rak pęcherzyka żółciowego z przerzutami na wątrobę (guz na 1 płacie ok. 8x6cm oraz liczne guzki na drugim płacie wątroby). Pacjentka słabiutka została wypisana do domu i skazana na leczenie paliatywne. Teraz jest w domu, przyjmuje leki przeciwzakrzepowe i kroplówki. Mało je i wstaje tylko do łazienki, ale tylko z pomocą. Dziś minął 37 dzień od wykrycia guza, gdzie mama czuła się bardzo dobrze, a postęp choroby w te 5 tygodni wieje grozą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość ela - opole lub

Witam moja najukochańsza mama ma raka - jest w szpitalu - wodobrzusze - ściągneli ok 7 l już teraz puchną nogi Boże do pomóż mamie bardzo ja kocham wiem że za kilka dni jej nie będzie,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Karolina
W dniu 18.07.2013 o 21:48, Gość ela - opole lub napisał:

Witam moja najukochańsza mama ma raka - jest w szpitalu - wodobrzusze - ściągneli ok 7 l już teraz puchną nogi Boże do pomóż mamie bardzo ja kocham wiem że za kilka dni jej nie będzie,

Może komuś to pomoże co napisze.. W sumie na początku choroby mojej Mamy czytając to forum mogłam zrozumieć czy jest cień szansy jej przeżycia... a wiec tak w listopadzie Dokładnie 23.11.2019 roku moja Mama zrobiła się cała żółta. Tego samego dnia pojechaliśmy na sor. Informacja - rak pęcherzyka żółciowego w IV stadium. Nigdy ja nic nie bolało jedynie miesiąc wcześniej na twarzy pojawiły się u niej plamy przypominające uczulenie. Obydwie stwierdziliśmy ze to od kosmetyków. Od momentu diagnozy zaczęła się gonitwa ale z czym ?! Czytając komentarze nikt nie dawał cienia szansy. Wykonano biopsje 4 grudnia wyniki dopiero były 13 stycznia... w między czasie zostaje wykonane protezowanie dróg żółciowych niestety guz jest na tyle duzy i tak naciskał ze stent pod jego naporem puszczał... wykonano kolejny zabieg niestety historia się powtórzyła... wyznaczono kolejny termin protezowania na 27 lutego tak zwane wyciągnięcie stomi. Od 16 lutego pojawiła się opuchlizna nóg ( ogromna) po czym w kolejnych dniach zaczęły się problemy z oddychaniem ( wodobrzusze) alarmowałem ze trzeba jechać do lekarza. Jednak Mama stwierdziła ze leki od internistki pomogą w zbiciu tej wody w organizmie. Płytki oddech i problemy z wykonywaniem najprostszych czynności . 21 lutego Mama jedząc kolacje po zjedzeniu 5 makaronów rurek stwierdziła ze już nie może jesc.. następnego dnia zawiozłam Mamę na Sor tam wykonano liczne badania niestety żadne z nich nie prognozowało dobrze. Zrobiono Mamie punkcję i spuszczono ok 2,5 litra płynów z brzucha.Pojawiły się problemy z nerkami jednak ciagle wierzyliśmy ze tego 27 lutego wykonają ten zabieg i bilirubina się obniży.. 26 lutego Mama zostaje przewieziona do szpitala EMC we Wrocławiu.  Lekarz  nie wykonuje zabiegu twierdząc ze Mamy stan jest zły. Chociaż tego dnia poziom bilirubiny wynosi tyle samo co w dniu kiedy powiedziano nam ze jest chora... 28 lutego po raz ostatni rozmawiam z Mama mówi ze będzie wszystko dobrze zeby nie płakać chociaż ja czuje i widzę ze jest złe ... lekarz prowadzący stwierdza ze może jedynie Zapewnić jej humanitarne umieranie . 29 lutego po raz ostatni Się do mnie odzywa mówiąc cześć i odpowiadając na pytanie jak się czuje mówi ze dobrze...tego samego dnia znika opuchlizna z nóg. 2 marca umiera... Zostawiajac nas samych na świecie... bardzo mi jej brakuje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×