Skocz do zawartości
eChirurgia.pl

Powikłania po operacji stabilizacji kręgosłupa lędzwiowego


Gość Adam

Rekomendowane odpowiedzi

jestem po 3 operacjach kręgosłupa i rwa kulszowa nie daje żyć po pierwszej operacji przepukliny - l 4 ok 5 miesięcy względnego spokoju. Czas poświęcony na rehabilitacje i 2x dziennie ćwiczenia .pozwolił jakoś funkcjonować. następny rok koszmar powrócił . 2 tyg rehabilitacji jest ok po tygodniu ból powraca .po 1,5 roku zrobiłem rezonans . W tym samym miejscu zrobiła się ponownie przepuklina rehabilitacja i ćwiczenia nie pomagają więc po konsultacji neurochirurgicznej decyduje się na ponowną operację . W październiku operacja w Koperniku w Łodzi - nieudana Poduszeczka żelowa , która miała ochronić kręgosłup przed wrastaniem blizny w worek oponowy przesunęła się zaczęła uciskać korzenie nerwowe, zrobiła się torbiel i ból nie do wytrzymania . Zgłosiłem się na ponowną operacje .Usunięto żel i wycięto torbiel, ale bóle w biodrze nadal pozostały . Bez środków przeciwbólowych mnie mogę się obyć.Znowu rezonans i diagnoza ponownie niby następna torbielka. Zacząłem szukać innego neurochirurga bo poprzedni nie miał pomysłu co z tym zrobić. Pojechałem na konsultację do dr Jurija Senyuka w Wa-wie. obejrzał płytę i stwierdził że to nie wygląda na torbiel a na jakieś ciało stałe np kawałek kości . Muszę zrobić jeszcze tomografię i ponownie zgłosić się na wizytę . Jest to prywatna klinika i operacje są płatne . Zaproponował zabieg wymiany dysku na implant skręcenie i usztywnienie kręgów na śruby, Muszę jeszcze skonsultować się z innym neurochirurgiem bo ta zaproponowana wygląda na bardzo inwazyjną .Czy ktoś ma dobrego neurochirurga . pilnie mi potrzebne nazwisko lub adres .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jacek - ja polecam dr Artur Nowak, operował mnie - stabilizacja kręgosłupa (implant, pręty, śruby) - opisałam wyżej. Pracuje w Szpitalu Bielańskim, wiem, że przyjmuje też w którejś lecznicy płatnej w Warszawie. Sylwia: opisałam moją operację wyżej, nie ma się czego bać! Przed operacją dają tabletkę, głupiego jasia. Ja spałam długo, jak się obudziłam było dawno po wszystkim. Podobno zaraz po operacji skarżyłam się na ból i dostałam morfinę, ale ja tego nie pamiętam. Naprawdę nie ma się czego bać!!! Jedno ważne: na operacji się nie kończy, trzeba stosować się do wszelkich zaleceń, najtrudniejsze wypośrodkowanie rad, bo jedni mówią: rehabilitacja już natychmiast, inni - po trzech miesiącach. Jedni: przez 3 miesiące nosić pas, inni - pas szkodzi. Trzeba się wsłuchać we własne ciało. Ja nosiłam pas cały czas przez 3 miesiące, przez następne 3 zakładałam do samochodu, trudniejszych działań itp. Ćwiczę od 2-go miesiąca po operacji codziennie. Właściwie po 6 miesiącach poczułam że chyba w środku jest wygojone, ale jeszcze spora droga przede mną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy jaki silny ten ból. Jeśli bardzo silny, to warto zapytać lekarza, jeśli nie tak bardzo, to raczej trzeba to potraktować jako normalny objaw po takiej operacji... Ja mogę powiedzieć, że dla mnie najłatwiejszy był okres bezpośrednio po operacji, kiedy człowiek ogromnie uważa, dużo leży, czuje się chory. Potem, kiedy wydawało sie, że powinno być już z górki, i chyba zaczęłam mniej uważnie obchodzić sie z kręgosłupem - przyszły różne kryzysy. M.in właśnie z miesiąc po operacji zaczęłam odczuwać mrowienie, drętwienie a często też kłucie w stopie czy w podudziu. Zaczęłam rehabilitację, właściwie po niej było nawet trochę gorzej. To nigdy nie był silny ból, ale niepokojący. Potem byłam w sanatorium miesiąc (ale same zabiegi, typu pole magnetyczne, laser, crio itp, bez rehabilitacji prócz pływania) i było dużo lepiej, no ale to były warunki po prostu cieplarniane, nie musiałam nic robić, dużo chodziłam i zabiegi, tyle. Po powrocie, minęły już trzy miesiące po operacji, kiedy miałam przestać nosić pas i zacząć w miarę normalnie funkcjonować - samochód, praca itp - zaczęły się schody. Ból pleców, mrowienie itp po różnych ruchach, coraz gorzej. W zasadzie okres od 3-6 mies. po operacji był chyba najtrudniejszy. Taka huśtawka - chwilę coraz lepiej, potem bach, znów gorzej i tak na zmianę. Do tego po operacji wszelki ból w plecach czy to mrowienie itp, to niepokoi... Po 6 miesiącach w końcu jakby poczułam ulgę - mam wrażenie, że teraz w środku jest już wyleczone i więcej mogę, choć na przykład siedzieć dłużej czy jechać samochodem nie bardzo. Ale nie noszę już pasa i niemal normalnie funkcjonuję. Wiem, że to dopiero pół drogi - lekarz mi mówił, że takie całkowite zdrowienie to rok, a ja mam za sobą dopiero pół tego czasu, więc nie oczekuję że to już będzie idealnie. Reasumując i odpowiadając na Twoje pytanie: z moich samoobserwacji myślę, że te objawy są wynikiem po prostu tego, że okolica operowana wewnątrz jeszcze jest bardzo daleka od wyleczenia, a my czujemy się ogólnie coraz lepiej i zaczynamy różnego rodzaju aktywność, która podrażnia tamte rejony i stąd te objawy. Musimy pamiętać, że to nie może się wygoić tak szybko, to jest długi proces i trzeba to zaakceptować. Z jednej strony unikać wszystkich obciążających kręgosłup ruchów, nauczyć się odciążać kręgosłup jak tylko to możliwe no i ćwiczyć, ale bardzo ostrożnie i tylko tak, jak zaleca rehabilitant. Z drugiej - nauczyć się żyć z tymi objawami, traktować je jak przestrogę ze strony kręgosłupa, prośbę, o traktowanie go ulgowo bo jest jeszcze niezagojony. Warto wczuć się we wlasne ciało i nauczyć interpretować to co się czuje... I po troszkę, ale to naprawdę powolutku będzie lepiej... Przygotuj się na wiele miesięcy, tak to wygląda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bo to tak wygląda, że choć jesteśmy jeszcze nie do końca wyleczeni po operacji (a tak naprawdę to na początku zdrowienia dopiero) to podświadomie wydaje nam się że już różne rzeczy można robić których do tej pory nie można było... Ja do tej pory (6 mies) po rozmaitych ruchach czy skłonach, wcale nie takich trudnych, czuję ciarki w nodze i kłucie. Tak sobie z tym kręgosłupem gadamy :) Lekarz mi powiedział, że tak naprawdę to po takiej operacji do zupełnego zagojenia w kręgosłupie trzeba 6-9 miesięcy... I wydaje mi się, że u mnie się to bardzo sprawdza... Jeszcze coś: mnie się też zdaje że zachodzi taki proces: przez pewien czas po operacji tkanki wokół operowanego odcinka kręgosłupa są obrzęknięte i to działa trochę jak poduszka powietrzna. Kiedy ten obrzęk ustępuje - myślę, że po miesiącu, do trzech miesięcy - możemy właśnie silniej odczuwać wszelkie urazy, przeciążenia, niewłaściwe ruchy itp. I rodzi się niepokój, bo niby tyle czasu minęło, powinno być lepiej a jest jakby gorzej. A to po prostu normalny ciąg wydarzeń, na które trzeba się przygotować... Trochę mniej pracy w domu, więcej odpoczynku, ćwiczenia, dbanie o siebie! A do tego nie wiem czy wiesz jak oszczędzać kręgosłup przy różnych ruchach. Mnie tego nauczył rehabilitant i bardzo się przydaje. Trzymam kciuki, będzie dobrze!!! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teresa, decyzja należy od Ciebie, ja opisałam moją operację i po powyżej w kilku postach. Mój lekarz kwalifikując mnie do operacji powiedział, że muszę sama podjąć decyzję, biorąc pod uwagę jak na wadze: jak bardzo mi przeszkadza stan obecny i po drugiej stronie - długi okres rekonwalescencji po operacji. Stwierdziłam, że zrobię wszystko żeby spróbować zadziałać w tym kierunku, żeby być sprawna. Mówisz, odwlec... Często to słyszę. Z pewnością bardzo to zależy tak od stanu, jak też od wieku. Jeśli ktoś jest młody a dolegliwości nie są bardzo poważne, można poczekać, jednocześnie robiąc wszystko żeby dać temu kręgosłupowi szansę: ruch, rehabilitacja, niska waga, odpowiednie odżywianie, mało siedzenia itp. Jednak w moim przypadku - mam 64 lata - uważam, że czekanie nie ma sensu. Bez operacji lepiej nie będzie, a będzie gorzej, to raz (to myśli sprzed operacji). Ale przede wszystkim - skoro jestem zdrowa, nie mam innych problemów to na co czekać? Aż będę starsza, aż dołączą mi się jakieś inne choroby, które mogą utrudnić czy nawet uniemożliwić operację? Im człowiek młodszy, im problem jest mniej zaawansowany, tym szybsza i łatwiejsza rekonwalescencja. Dlatego ja nie miałam wątpliwości: jeśli operować to jak najszybciej! Jedyne co zrobiłam, to poprosiłam lekarza o wyznaczenie terminu latem, i to była najlepsza możliwa decyzja: po prostu nie wyobrażam sobie, jak po tej operacji zakładać spodnie, rajstopy, w ogóle ubieranie się nie jest łatwe. Dzięki temu, że było ciepło mogłam również nie zakładać skarpetek, nie wiązać butów tylko chodzić w klapkach no i bardzo dużo spacerować, co wyszło mi tylko na zdrowie... A samej operacji nie ma się co bać! Dla mnie trudniejszy był okres między 3 a 6 miesiącem po operacji (napisałam wyżej o tym). Radzę koniecznie umówić się na rehabilitację, najlepiej załatwić to jeszcze przed operacją, żeby nie czekać (ja rehabilitację na NFZ mam wyznaczoną dopiero na luty, 7 mies po operacji!). Rehabilitacja i kontakt z dobrym rehabilitantem wg mnie jest podstawą, powinno to być zalatwiane z urzędu po operacji, ale nie jest, więc jeśli to tylko możliwe, warto to sobie zafundować... Nauczyć się ćwiczyć, potem ćwiczyć w domu, i w razie jakichś problemów czy niepokojących objawów mieć kontakt z rehabilitantem, który wszystko wyjaśni i pomoże. Druga sprawa, to sanatorium: warto w szpitalu poprosić o skierowanie na leczenie w szpitalu uzdrowiskowym (tak to się nazywa i to bardzo ważne, choć nie jest to żaden szpital, tylko sanatorium). Takie leczenie przyznają bardzo szybko i jest w pełni bezpłatne! Ja wyjechałam dwa miesiące po operacji. Przez trzy tygodnie miałam różne zabiegi w Inowrocławiu, z tym, że nie miałam żadnej rehabilitacji, bo lekarz uznał, że to za wcześnie. Po takim wyjeździe masz prawo jeszcze do drugiego wyjazdu tzw poszpitalnego - rehabilitacja w szpitalu uzdrowiskowym, ja na to czekam. To jest 4 tygodnie, też całkowicie za darmo, i wiele zabiegów rehabilitacyjnych, również w basenie itp. Tego typu operacja bez rehabilitacji i odpowiedniego postępowania po niej NIE MA SENSU! Osoby które po operacji po prostu leżą, a potem zaczynają powoli się ruszać i wracają do dawnych nawyków i zajęć to te, co potem narzekają, że operacja nie przyniosła oczekiwanych efektów a jest tylko gorzej. Rozpisałam się, ale mam nadzieję, że w ten sposób pomogłam Ci trochę w podjęciu decyzji. Jeśli masz jeszcze pytania - ty lub ktoś inny - chętnie odpowiem, bo wiem, jak bardzo poszukiwałam tych informacji kiedy byłam przed. POWODZENIA!!! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jula, jedno co mogę powiedzieć: co do kwestii rehabilitacji niestety, jest tu pełny rozdźwięk... Z mojego doświadczenia: neurochirurg mówi, że rehabilitacja po 3 miesiącach. Rehabilitantka na oddziale mówi, że rehabilitacja już. Oczywiście, zależy co przez to rozumieć - rehabilitacja to również chodzenie, ruszanie się. Rehabilitować można się i na leżąco. Ok, dalej: po miesiącu od operacji przychodzę na badanie kontrolne, nie ma mojego lekarza, ten co mnie bada na pytanie, co to jest, że mrowi i drętwieje troszkę, pyta: a czy pani ćwiczy? No, nie, podobno po trzech miesiącach dopiero. Nie, pani musi ćwiczyć cały czas, bez tego nie ma co liczyć na poprawę! No, to ja się pytam, a jakie ćwiczenia mam robić. On: *wszystkie, jakie robiła pani do tej pory*... Hm, dla mnie to absurd, wiem, że tak nie jest. Ale z drugiej strony, czuję, że powinnam ćwiczyć, brakuje mi tego. Wierzę, że powinnam. A więc, postanawiam pójść do fachowca, czyli rehabilitanta. Tam gdzie jestem zapisana na rehabilitację (w lutym) można też wykupić pakiet. A więc wykupuję pakiet z rehabilitantem (500 zł za 10 spotkań po 30 minut plus pole magnetyczne). Rehabilitant po wysłuchaniu mnie wyjaśnia wszystkie wątpliwości, pokazuje różne triki (np. jak zakładać skarpetki czy sznurować buty, jak coś podnosić itp), wykonuje różne zabiegi manualne i przede wszystkim uczy mnie ćwiczeń, ktore mam wykonywać w domu. To jest miesiąc po operacji. Pytam go, czy to nie za wcześnie, mówi: mieliśmy pana, który prosto ze szpitala przyszedl do nas i zaczął rehabilitację... Trochę mnie dziwi to, bo owszem, jeśli tam chodził, ok, doszłabym ale jeśli jeździł, no to już samo jeżdżenie samochodem to trochę inwazyjne działanie tuż po operacji. No, ale wierze. Po dwóch tygodniach z rehabilitantem ćwiczę codziennie w domu, od paru lat mam materac i piłkę, więc mogę robić wszystkie ćwiczena, które mi zadał. Trochę je dopasowuję do tego, jak się po nich czuję, ale codziennie ćwiczę minimum pół godziny. Do tego codziennie chodzę na spacery (mam las koło domu). Dwa miesiące po operacji jadę do sanatorium, no i tam z ćwiczeniami robi się klops, bo ten z kolei lekarz uważa, że na ćwiczenia za wcześnie. Nawet na moją prośbę, żeby mi pozwolił ćwiczyć indywidualnie, byle bym miała materac i piłkę, nie zgadza się, bo tu nic nie można indywidualnie, wszystko musi byc pod kontrolą. A więc tutaj przez miesiąc nie ćwiczę, ale bardzo dużo chodzę no i pływam. Po powrocie do domu znów ćwiczę, robię próbę z zapisaniem się na basen na ćwiczenia na kręgosłup, ale na to okazuje się faktycznie jest za wcześnie (3 mies. po operacji), lekarz w sanatorium tu miał rację - w moim przypadku takie ćwiczenia tylko indywidualne. No i dalej ćwiczę sobie w domu i chodzę, tak jest do dziś. Jaki wniosek: widzę dziś z własnego doświadczenia, że od rehabilitacji jest rehabilitant. Neurochirurg jest od operacji. Lekarz który mnie operował jest świetnym fachowcem, doskonale mnie zoperował i opiekował się mną po operacji, ale nie będę z nim rozmawiać o rehabilitacji, bo już zauważyłam, że on się na tym nie bardzo zna. Wie, że rehabilitacja jest ważna. Kropka. Jeśli będę miała jakiś problem, pójdę do rehabilitanta. Oczywiście, dobrego rehabilitanta. No, chyba, żeby coś się, nie daj boże, tam popsuło na dobre, to wiadomo, wtedy do neurochirurga. Również w wypisie ze szpitala mam napisane: rehabilitacja po 3 miesiącach. Dziś wiem, że rehabilitacja zaczyna się na łóżku szpitalnym przed wstaniem po operacji i trwa ... do końca życia *)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czekałam 1,5 roku na operację. Kręgozmyk II-go stopnia. Nogi mnie nie bolały, ale przy dłuższym chodzeniu sztywniał mi kręgosłup - jakby ktoś mi stopniowo betonu dolewał. Do ostatniego dnia pracowałam. Do szpitala przyjęli mnie w niedzielę 15 stycznia 2017 r., pobrali krew, zrobili ekg, zastrzyk przeciwzakrzepowy. Do wieczora jadłam normalnie. Potem kroplówka i do rana nic. Pielęgniarka przyszła po mnie przed 8- rano. Położyli mnie na stół i się poryczałam. Nerwy pu$ciły. Obudziłam się koło 14-tej. Kazali unieść do góry bolące biodra iprzenie$li mnie na moje łóżko. Pytałam,kiedy mogę obrucić się na bok i tylko to mnie obchodziło. Z pleców wystawał mi dren, z drugiej strony rurka od cewnika, z ręki kroplówka. Byłam potwornie spuchnięta, pokłuta w 10- ciu miejscach i z ciśnieniem 80/39, a choruję na nadciśnienie. Potem zaczęły mnie potwornie boleć nogi* aż po same koniuszki. To było nie nie do wytrzymania. Ketonal nie pomógł. Pyralgina też nie. Nie zadziałała też tabletka nasenna. Dopisano sterydy itak przez cały tydzień trzy razy dziennie z pyralginą. To był najgorszy poniedziałek mojego życia. We wtorek ciśnienie dalej niskie, choć ból osłabł. Wyjęli cewnik i dren, rehabilitantka przytaszczyła balkonik i pokazała jak siadać i wstawać. Potem zjadłam najlepszą szpitalną zupę na świecie, choć po przepis nie wrócę&#128540* W srodę weszłam pod prysznic i umyłam też głowę. Ciągle byłam spuchnięta. Jadłam co dawali, bo jeść trzeba i nie narzekałam. W vzwartek zabrali balkonik bo deficyt był. Załatwiłam so ie kulę. Dodali jeszcze dwa szwy po dziurze od drenu-razem 27. W piątek wyszłam. Najadłam się na obiad jak dziki osioł. Sobotnie śniadanie też było calkiem spore. No i prócz dość ciężkiej nocy dopadła mnie zatwardzenie. I to była koszmarna sobota, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. Zaopatrzcie się w suszone śliwki i tabletki przecxyszczające i nie narzekajcie na szpitalne jedzenie, bo jego ilość ochroni wasze jelita przed męczarnią. Nogi ciągle mnie w nocy bolą, ale coraz mniej. Chodzę sztywna jak kołek ale w końcu mam: usuusunięty dysk i wprowadzony implant międzykręgowy, usunięty kawałek kręgu, odbarczone nerwy, poszerzony kanał oraz stabilizavję w postaci 4 śrub i dwóch pr&#8364*tów. Będę sztywna do końca życia. Bardo przydają sie na codzień : chwytak na śmieci oraz szczotk z szufelką na dłuhim trxonku. Mam na razie dwa miesiące zwolnienia. Mam nadzieję, że będzis dobrze. 88

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie dobrze, zobaczysz! :) No to się nacierpiałaś, ja akurat takich przeżyć nie miałam. Ciekawe, bo w każdym szpitalu są inne zwyczaje - ja nie chodziłam przy chodziku ani o kulach. No i nie wiem czemu powiedziano, że będziesz sztywna do końca życia! Te pręty nie są takie długie, oczywiście, każdy przypadek jest inny, no ale z czasem kręgosłup zaczyna pozwalać na coraz większe zginanie się, tyle, że lepiej nie przesadzać. ja jestem 7 miesięcy po operacji i w zasadzie ze zginaniem nie mam problemów, choć wiem że lepiej tego unikać. Absolutnie popieram to co napisałaś o narzędziach do zamiatania itp na długim trzonku! Naszukałam się szczotki klozetowej i szczotki do wanny z długim trzonkiem - i nie znalazłam! Przydają się półki przy łóżku na wysokości rąk, łóżko na którym można usiąść wygodnie -raczej wysokie, stolik pod komputer przy łóżku (z blatem nad) gdzie można pracować, jak kto musi, zamiast przy biurku, poduszka - klin, taka, gdzie można leżeć wygodnie, nie zginając się w kręgosłupie itp. Trzymam kciuki za szybki powrót do sprawności! Radzę rehabilitację, sanatorium, duzo chodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, obecnie mam 37 lat. Ja mam potwierdzony kregozmyk II stopnia (przodozmyk) i wyznaczony termin operacji na kwiecień 2018 r. Bardzo mnie boli kręgosłup i dolna jego część w pasie i prawe biodro. Boję się tej operacji, ale pan prof. neurochirurg nie przedstawił jakiejś innej alternatywy. Jak powiedział: rehabilitacja to tylko doraźnie a operacja i tak mnie czeka, prędzej czy później. Też mi mówił o tych śrubach, boję się, że coś pójdzie nie tak. Operację mam mieć w Konstancinie. Może ktoś miał tam operację?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam ja takze mam kregozmyk operacja 7.03.2017 wiec za tydzien boje sie ale juz mam dosc tago bolu. Panie Mariuszu czemu taki odlegly termin ja dowiedzialam sie o tym w listopadzie a w grudniu mialam juz wyznaczona date operacji moze dlatego ze to Konstancin ja bede operowana w Zgierzu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem po operacji kregozmyku 11mm 2stopien mam 4 śruby stabilizatory implanty itd operacja trwała 8godz najgorzej było 1dobe po operacji nie mogłam wytrzymać z bólu ud nie mogłam wogle leżeć na bokach na wznak nie kazali koszmar później już było lepiej teraz obecnie jestem 2mc już po jest dobrze bo już mi stopy nie dretwieja jedynie co mnie nie pokoi to to ze boli mnie teraz odcinek piersiowy odpoczynek nie pomaga ćwiczenia wykonuje codziennie ale ból jest okropny w odcinku piersiowy i szyjnym w ledzwiach mnie już nie boli martwię się tylko czy to jest normalne ??:(a tak na marginesie bylam operowana w Bydgoszczy w Wojskowym Szpitalu i bylam bardzo zadowolona z personelu i z lekarza naprawdę super człowiek:)pozdrawiam wszystkich i życzę dużo zdrówka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Za kilka miesięcy będę miała stabilizację kręgosłupa lędźwiowego, implant dysku. Pracuję bardzo dużo i ciężko: dźwiganie, jazda samochodem, cały czas w biegu. Miałam kilka wlewów bezpośrednio w miejsce, gdzie jest ześlizg. Już zdecydowałam się na operację, bo wlewy nic a nic na mnie nie działają. Mam ustalone z szefostwem, że mam całkowicie dojść do siebie i dopiero wrócić (szef anioł). Tylko martwi mnie fakt, że dźwiganie, jazda autem to chyba nie są wskazane po takiej operacji. Ile może potrwać całkowite dojście do sprawności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zuzia, może choć trochę odpowiem na Twoje pytanie. Mam usunięte 2 kręgi w odcinku lędźwiowym i stabilizację (przerzut z raka piersi). W szpitalu leżałam 2 tygodnie, do domu odwozili mnie karetką na leżąco. Potem kilka razy jeszcze jeździłam do szpitala na leżąco. Właśnie mija 3 lata tych strasznych wydarzeń. Fakt, jazda do szpitala w moim stanie wtedy była dość bolesna. Czułam każdą dziurę. Mam 40 km od domu do szpitala. Myślę, że odwiozą Cię do domu na leżąco. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zuziu, nie bój się przejazdu. 2 m-ce temu miałam do pokonania 150 km z Zakopanego (klinika)- przednie siedzenie rozłożone maksymalnie, robiłam za królową polskich szos.Nie jest źle, trzeba tylko zaciskać zęby, alleluja i do przodu! Jestem 60-tką optymistką i to pomaga mi przetrwać tak ciężką operację. Polecam Klinikę w Zakopanem - maestria, uwierz mi. Powodzyska!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×