Skocz do zawartości
eChirurgia.pl

Ból prawa strona pod żebrami promieniuje do pleców a także do śródbrzusza


Gość Zbyszek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam was wszystkich jak tu wszyscy pisz to jestem w szoku ja myslalam ze to tylko lekarze nie wiedza w moim przypadku co mi jest mam tez bole w prawym boku pod rzebrem a piecze tempy bol ale zaczelo sie ze mialam zapalenie zeladka i jelita lezalam 6 dni w szpitalu wyszlam i bylo ok po tygodniu dostalam wlasnie te bole z prawej strony tepy bol poprostu mialam zrobiona kolanoskopie gastroskopie rezonans badania z krwi kalu i gazdla wymaz i nic wszystko ok a bol nadal jest mama 37 lat troje dzieci i czasami dosc wszystkiego teraz lekarze rozkladaja rece i do psychiatry nmie wysylaja masakra nie wiadomo co robic zycze wszystkim zdrowia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Izabela

Witam Was wszystkich. Już parę razy próbowałam wyszukać jakieś informacje o bólu, który mnie męczy. Moja historia jest jednak różna od Waszej. Mam 29 lat, za sobą straszliwe uzależnienie od leków (dawno temu) i całkowity brak wiary w lekarzy. Po prawdzie to nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam u lekarza z jakąś przypadłością. Wszystko staram się leczyć sama. Internet nie jest lekarzem, ale z pewnością kopalnią wiedzy. Lekarze za często się mylili bym mogła im zaufać i za dużo się naczytałam o najróżniejszych praktykach, by mieć złudzenie, że lekarzom zależy na zdrowiu pacjenta. Poza tym... może dziwnie to zabrzmi, ale doskonale wyczuwam swój organizm i staram się podążać za każdym sygnałem. Kiedyś bywałam u radiastetki, która potrafiła za pomocą wahadełka wskazać, co się złego dzieje w moim organizmie z dokładnością godną podziwu - powiedziała mi np. o zębie, z którym mam problem i dokładnie wiedziała, który to jest. Uważam zatem, że nie należy bagatelizować alternatywnych metod. Od 2 lat prześladuje mnie tępy ból z przodu pod prawym żebrem. Czuję to tak, jakby coś mi tam niesamowicie spuchło i uciskało na ostatnie żebro. Pierwszą myślą było, że to przez leki, którymi długo niszczyłam swój organizm i przez to przy bólach miesiączkowych muszę łykać znacznie więcej tabletek. Nigdy dotąd nie powiązałam tego z migrenowymi bólami głowy, czy z depresją i nerwami. Z początku ból był zresztą sporadyczny - pojawiał się i znikał, pojawiał się głównie w następstwie przejedzenia, łykania leków, bądź problemami z metabolizmem. Gdy bóle zaczęły pojawiać się częściej i trwały dłużej zaczęłam skupiać się na organizmie w ogóle, a więc - oczyszczeniu - 3 dni, na samej wodzie, a potem uzupełnianiu niedoborów witamin. Głównie wit. C, magnezu i potasu. Magnezem i witaminą C dostarczałam do organizmu w dawkach ogromnych. Te wszystkie suplementy diety jakie można dostać w aptekach to jedno wielkie oszustwo. Dawki są tam tak śmieszne, że to ma raczej wpływać na psychikę niż rzeczywiście pomagać. Potem zaczęłam łykać osłonowe tabletki ziołowe i sporadycznie przy mocniejszych bólach tabletki na wątrobę. Pomagało. Nie na cały czas, ale miałam dłuższe przerwy w bólu. Wszystko wzięło w łeb, gdy zaczęłam mieć problemy z plecami, właściwie chyba z rwą kulszową, bo ból sytuuje się z prawej strony nad pośladkiem i promieniuje aż do uda (to taki ból który nie pozwala mi się schylać, bo mam wrażenie, że mój kręgosłup nie wytrzyma). Zaczęłam przyjmować leki rozkurczowe, przeciwzapalne i przeciwbólowe( na tramalu). Teraz boli mnie niemal cały czas. Piszę niemal, bo bo ten uporczywy ucisk występuje z różnym natężeniem, jak jest lekki to uznaję, że go nie ma. Nie byłam u żadnego lekarza ani innego wiedzącego. Szczerze powiem, że dałam sobie spokój, przez depresję nawet nie chce mi się myśleć o leczeniu, myślę, że może mnie to nawet zabić, a co tam. Po ostatnim bardzo silnym napadzie rwy zaczęło dokuczać mi bardziej, czasem nawet mam atak takiego kolkowego bólu. Więc zaczęłam przegrzebywać internet - leżąc w domu z przymusu (rwa) i tak nic lepszego nie miałam do roboty. Znalazłam to forum, przeczytałam Wasze wpisy i inne na wielu innych stronkach i wszystko zaczęłam sobie w głowie układać. Ogromnie Wam współczuję - przewlekłe bóle odbierają całą radość z życia. W dodatku bezradność ludzi, którzy, jak wierzymy, powinni nam pomagać może doprowadzić do złamania nawet najsilniejszych. Jestem z natury idealistką - chciałabym trafić do lekarza, który zrobi wszystko, co tylko może, by odkryć przyczynę, by w końcu pomóc. Takie coś to może w filmach. Podzielę się z Wami tym do czego ja doszłam i może niektórym z Was to pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Izabela

O swojej depresji i niechodzeniu do lekarza napisałam, byście mogli osądzić czy rady takiej osoby, jak ja można traktować poważnie. Nieufność do lekarzy bierze się z osobistego doświadczenia - w wieku młodzieńczego buntu testowałam lekarzy. TO dziwne, że lepiej reagowali na wymyślone choroby (w granicach rozsądku wymyślone) niż na rzeczywiste dolegliwości - wtedy najczęściej słyszałam: nerwobóle. Na określenie - NERWOBÓLE mam uczulenie. Dla mnie to jak powiedzenie - nie wiem, co to, nie chce mi się szukać, weź proszek, przestanie boleć. Zaczęłam się więc interesować naturalną medycyną, ziołami, masażami... A że jestem molem książkowym i czytam sporo więc drążyłam i drążyłam. Mam zasadę, by nie odrzucać niczego, co nie jest poparte gruntownymi dowodami przeciw, co nie znaczy, że należy przeginać w drugą stronę. To było w liceum, miałam może z 16-17 lat, gdy odpuściłam sobie lekarzy. Wiadomo, nie każdego. Przestałam się szczepić i powiem Wam, że od 10 lat może zdarza mi się zachorować raz na rok w porze przejściowej - jesień albo wiosna. Rozkłada mnie na od 5 do 10 dni. Idę do lekarza po zwolnienie, recept nie wykupuję, kuruję się sama. Przedtem chorowałam bardzo często, moi znajomi wciąż chorują, a ja jestem jedyną osobą, która może się chorymi zająć i nie zachorować. Z tego, co przeczytałam tu i gdzie indziej zarysowuje się pewien schemat - prócz tego ucisku podżebrowego - bóle pleców, brzucha, nerwica. Nie może to wszystko brać się z jednego źródła - chyba że bardzo uogólnionego. Jak w reakcji łańcuszkowej. Ja doszukuję się przyczyny w zupełnym wyjałowieniu organizmu - jemy źle, nasze organizmy szprycowane są chemią od samego poczęcia, do tego polityka koncernów... Mówi się o tym coraz częściej i głośniej, ja już dawno temu zaczęłam się tym interesować - przy okazji sposobów leczenia raka (w mojej rodzinie miałam parę przypadków), ostatnio nawet zetknęłam się z dziewczyną, której babcia była leczona metodą, o której czytałam parę lat temu. Ale do rzeczy. Jak teraz walczę z bólem (ostatnio zaczęło mnie uciskać z lewej strony). Przyjmuję leki osłonowe tylko ziołowe - zanim kupię jakiś polecany preparat dowiaduję się o jego naturalne zamienniki ziołowe, w ogóle szukam wszelkich nowinek o roślinach, które pomagają i na co. A także o zapachach, kolorach i dźwiękach. Naprawdę w dzisiejszych czasach ludzie zbyt mało uwagi poświęcają takim rzeczom. Tu nie chodzi o złoty środek, ale o jakiś punkt wspólny. Tym punktem jest człowiek - organizm, istota, ciało - na który te wszystkie rzeczy mają wpływ. W starych przysłowiach jest może więcej niż tylko ziarnko prawdy. Nasze nastroje ogromnie wpływają na wszelkie kuracje a także na dolegliwości. W zdrowym ciele zdrowy duch. Nasze ciała obecnie od samego początku są poddawane negatywnym wpływom, a przy tym w dzisiejszych czasach trudno o pełnowartościowe jedzenie, które kiedyś pomagało naszym przodkom wytwarzać w organizmie potrzebne do walki z zarazkami przeciwciała. To jest już niemal globalny problem i nic na to nie poradzimy, bo bierze się to od samego początku a więc od ziemi - roślin, które jedzą zwierzęta, które my potem jemy. Trzeba zatem szukać alternatywnych metod dostarczania tego, czego już nie dostarczamy. Magnez i wit. C w dawkach ogromnych - i tak większość wydali organizm, trzeba więc spowodować, by coś mimo to zostało. Przeprowadzać od czasu do czasu detox organizmu. Wspomniano TU i nie tylko o ćwiczeniach. Sama prowadzę siedzący tryb życia, a od problemów z plecami boję się, że coś sobie zrobię... Zauważyłam jednak, że jak się wyciągam i prostuję to ucisk pod żebrem jest jakby mniejszy (to naprawdę przypomina jakby coś tam było mocno nabrzmiałego i przy zgięciu napierało na zebro), jak idę spać to kładę sobie poduszkę pod prawy bok, tak by ten był lekko uniesiony - ucisk mniejszy. Nigdy też nie brałam tabletek przeciwbólowych na to, jako że uważałam, że przez tabletki m.in. mnie to prześladuje. Ale odkryłam ostatnio kinesiotape. Może mieliście kontakt, może widzieliście na sportowcach - kolorowe taśmy oklejające ich ciała. Kupiłam na rwę i tak raz mi przyszło do głowy.... A jak przyszło do głowy to oczywiście to zrobiłam! nakleiłam sobie dwa kawałki plastra, naciągając tak ok 70% i co? i spokój!!!! najprawdziwszy spokój. Z początku czułam taśmę ale to nie to samo co ten tępy ból, po zdjęciu taśmy po 7 dniach( 2 razy pod rząd naklejałam) nie boli już 4 dzień. Tak zupełnie nie boli. Od razu mówię - naklejałam na własną odpowiedzialność, w necie przestrzegają przed samodzielnymi zabawami z taśmami, bo można sobie krzywdę zrobić. Radzą by iść do specjalisty. Rety, wszędzie gdzie mogą, chcą wyciągnąć kasę. Na rwę naklejałam sobie sama wg instrukcji znalezionych w necie - żaden problem, wystarczy poczytać mięśniach i ścięgnach, zobaczyć jak się mniej więcej to rozkłada na ciele człowieka. Poza tym te taśmy działają w ten sposób, że ściągają skórę przez co usprawniają przepływ krwi w miejscu napięcia. Co jest logiczne - miejscowy ból jest znakiem, że dzieje się coś nie tak, tworzy się napięcie, które wpływa na zmniejszenie przepływu krwi. Taśmy te pomagają przywrócić prawidłowy przepływ krwi i wszystko co z tym związane i przestaje boleć. Zwiększony dopływ tlenu pomaga przy regeneracji. Przede wszystkim przynosi ulgę. Nigdzie w necie nie znalazłam instrukcji naklejania taśmy na to właśnie miejsce, nakleiłam tak jak czułam, że zadziała i zadziałało. Uznałam, że napięcie powoduje słabsze krążenie krwi, to jeśli mnie coś tam aż tak uciska to na pewno również na przepływ krwi wpływa. W internecie jest pełno zdjęć pokazujących sińce po taśmach, ja zdjęłam swoją już 2 raz i było tylko lekko zaczerwienione od samego odklejania - jak po każdym plastrze... piekielnie to boli, zaczerwienienie ustąpiło bardzo szybko i nie boli. Może Wam te taśmy pomogą. Ważny jest wybór taśmy - zakupiłam dwie - jedna była straszliwie sztywna i nie tak elastyczna, te elastyczne są lepsze - ja używam 3NS TEX.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Izabela

Osobom, które obawiają się raka, albo mają już rozpoznanie mogę przesłać na maila informacje o alternatywnym leczeniu. Zaznaczę, tylko, że to sprawdzona metoda - ale ostro skrytykowana przez koncerny ze względu na znikomy koszt w porównaniu do chemii. Mojej koleżanki babcia miała raka żołądka, lekarze dawali jej 3 tygodnie w bólu, było za późno gdy zaczęli terapie - samo sprowadzenie do kraju witamin trochę trwało... ale pożyła prawie pół roku, do końca była sprawna, mogła jeść i pić i się poruszać. Gdyby wcześniej wykryto raka i zaczęto terapię... może by się udało. mój mail - elyria@poczta.onet.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Was. Mi rowniez dokuczaja bole pod prawym zebrem. Mialam robione rezonanse, enterografie kolonoskopie i gastroskopie. Gdzies cos zawsze bylo, ale nic konkretnego: raz powiekszenie wezlow chlonnych krezkowych, raz bardzo wysokie transaminazy, lekkie zapalenie trzustki, zapalenie blony sluzowej zoladka, itp. Po drodze (bo trwa to ok. 3 lata) doszla zakrzepica. Na szczescie to juz mam za soba. Nadal szukam przyczyny moich dolegliwosci. Wykluczone borelioza, celiakia, crohn, ( choc krew utajona w stolcu jest). Mialam tez eus trzustki, podobno jest dwudzielna, ale badanie nie wykazalo nic niepokojacego. Jestem pod opieka hematologa bo okazalo sie, ze mam trombofilie, i anemie. Jak udalo sie doprowadzic krew do *porzadku* to okazalo sie, ze rosnie ca 19.9. W zaszylym roku bylo 41 przy normie do 37, a teraz luty br 65. Obawiam sie najgorszego. Chociaz zrobiono mi rezonans z kontrastem trzustki i przewodow zolciowych i oprocz malych torbieli nic nie wyszlo, to mam stracha. Nie wiem jakie jeszcze badania moglabym zrobic. Najgorsze sa poranne bole kregoslupa wraz z bolami brzucha. Jak sie rozruszam w ciagu dnia to jest ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kasiu może to początek pzt? U mnie wczesne pzt wyszły w eus, a nikt nie wie czemu mam biegunki tłuszczowe, które występują dopiero przy znacznym zniszczeniu trzustki. Schudłam w przeciągu ok dwóch lat 18 kg, bóle i lęki mam okropne. W tk wyszła trzustka pierścieniowata niepełna. Jak się pytam co się z tym robi mówią, że nic bo to moja wada wrodzona. Jednak jak się naczytałam na stronach anglojęzycznych na ten temat to jestem przerażona. Zaczęłam brać leki od psychiatry i silne leki przeciwbólowe. U ciebie występują torbiele więc może od tego masz powiększony marker. Mam nadzieję że jak torbiele znikną wszystko będzie ok. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałam Wasze wszystkie wypowiedzi, i chcę powiedzieć o sobie ,że z podobnym bólem pleców /strona prawa / walczę z bólem już 15 lat .Jest coraz gorzej. Obecnie wybieram się do Mońk woj. Białostockie. Tam jest Poradnia Leczenia Bólu nową metodą .Wizytę mam umówioną na 1.10.br. Po powrocie odezwę się. Możecie poczytać w internecie .Moński-Poradnia Leczenia Bólu. Pozdrawiam .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam podobnie .żółte stole to luźne to bóle nadbrzusza bóle pod prawym zerem czasem lewym ale rzadko do tego bóle z nadbrzusza czuje promieniuje na plecy trwa to już 13 miesięcy dzień w dzień nie spie w nocy albo usypia nad ranem jak rozchodzi ok.zauważyłam ze jak się coś dzieje ktoś przyjedzie msm gości lub wyjazd czuje to wszystko mniej.jednak jeśli nic się dzieje a dzień ma normalny rytm to wszystko daje o sobie znać ze zdwojoną siła.byłam u dwóch ortopeda bo dwa lata temu zlamalam nogę.. Myślałam że krzywo chodziłam i od tego coś mi się w kregoslupie stało.obaj twierdzą że to miesnie kregoslupa mi nawslaja.zjadłam trzy torby leków przeciwzapalnych i nic.polecialam prywatnie na usg.brzucha.wyszło ze mam zlogi w woreczku zolciowy reszta ok. no ale rodzinny powiedział ze to nie woreczek bo on ma gwałtowny przebieg...wiec miałam jeszcze rezonans który przypadkowo wykrył poszerzenie aorty....Ehh.no i trzy małe przepukliny szyjne.wiec to nie to.poszłam wiec na gastro .mam stan zapalny żołądka. rodzinny ze to może być promieniowanie na plecy od tego żołądka.no niewiem.wyniki np ob 35....czyli przewlekły stan zapalny.mecze się ale nianie funkcjonuje.wiadomo praca małe dzieci.nie mam wyboru cierpię ale żyję.chroniczne zmęczenie brak siły do życia.niw wysypisk się zamartwiiam się .byłam teraz u fajnej lekarki mądrej chce pomóc.czekam na badania moczu tomograf oraz ogólnie mnie p rzebada...ja strasznie boje się by nie była to trzustka.mam nadzieje ze to upierdliwe schorzenie to coś z drogami żółciowymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie pomagam smarując ciało kremem znieczulającym swiss medical. Świetnie działa na ból i nie niszczy żołądka ani jelit tak jak robią to tabletki. Wystarczy, że posmaruję się kremem i po kilku minutach ból ustępuje na dłuugi czas. Kupiłam na stronie naporost.pl bo okazuje się najtaniej, taniej niż w aptece nawet. polecam *)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Agnieszka

Witam wszystkich. Jak każdy tutaj- miałam podobnie. Badania,szpital,lekarze. Wszystko ok,a ataki się powtarzały. Pomogły leki antydepresyjne, konkretnie asertin. Żyje bez bólu i strachu już dwa lata. Pozdrawiam Was i życzę zdrowia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Gosiu u mnie bez zmian już ponad dekadę.jedne z pierwszych postów to moje wpisy. Chodzę z bólem, przyzwyczaiłam się.Nie chodzę po lekarzach.Raz do roku robię podstawowe wyniki + markery nowotworowe.Ob ciągle mam wysokie, W końcu te moje flaki zaatakuje jakieś raczysko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Melduję się do klubu "zdechlaków".

Po przeszło 10 latach "aktywności zawodowej za biurkiem" plus wcześniejsze 8 lat nauki głównie przed komputerem dopadło i mnie - ból z prawej strony, nieco na wysokości nerki, promieniujący na kończyny i w stronę prawego jądra. Do tego poranne "usilne" parcie na pęcherz. Od ładnych kilku lat jak to określił mój urolog sikam wyłącznie "w pozycji na leśniczego", mam podwójny UKM z lewej strony, ale jak stwierdził urolog w niczym to nie komplikuje mi życia. Nie mam powodów by mu nie ufać. Bodaj trzy lata temu (gdy miałem męskie problemy) zdiagnozował natomiast, iż mam jakieś tam początkowe stadium choroby kierowców (prostatodynia) i żebym cyklicznie się u niego z tym meldował. Sprawa wg. niego będzie nawracająca. Na marginesie jestem też alergikiem z 20 letnim stażem (głównie sprawy wziewne typu trawy, byliny) i alergolog również twierdzi, że z alergią da się żyć. ;/

Wracając do meritum: Bóle w dolnym, prawym rejonie pleców nasiliły się jakoś na początku tego roku, chociaż różne sygnały organizm z biegiem czasu wysyłał już wcześniej m.in. drętwienie kończyn przy czytaniu książki w pozycji leżącej, uczucie przewlekłego zmęczenia, nadmierna potliwość, napady gorąca, czasem uczucie duszności, okresowy świąd skóry. W ostatnim czasie doszły do tego regularne, poranne luźne stolce, ale ich kolor póki co nie budzi obaw. Zdecydowanie większe obawy mam o nasilające się gazy z zaskoczenia. W życiu nie sądziłem, że będę rozmyślał i tęsknił za czymś tak "wyjętym z tyłka" jak prawidłowy stolec.

W ciągu dnia jeszcze jakoś funkcjonuję - stres czy poczucie obowiązków robią swoje i maskują ból. Jego natężenie jest mniejsze, czasem zanika. Najgorzej jest wieczorem i w nocy.  Zasypianie to katorga. Z wszystkich możliwych pozycji zasypiania najmniej bolesna jest o dziwo boczna - na tym prawym boku. Pozostałe dają szybki dyskomfort i sygnał aby coś zmienić. Trwa to trochę, zasypiam w męczarniach i zwykle - ku radości kota - budzę się w połowie snu z pilną potrzebą opróżnienia pęcherza. Ranek witam lekko przytłumionym bólem, który schodzi gdzieś na dalszy plan w drodze do pracy.

Jakiś czas jechałem na przeciwbólowych - nie powiem momentami była ulga, ale to nie rozwiązało sprawy. Dwutygodniowy urlop, "rzucenie wszystkiego co tu i teraz", wyjazd z rodziną dały lepsze efekty, bo aktywny czas na powietrzu jakby rozruszał organizm z letargu i wykrzesał dodatkowe pokłady energii do walki z czymkolwiek się tam zmagam. Zdarzyła się nawet jedna, czy dwie dobrze przespane noce.. nie licząc tych znieczulonych alkoholem. Co do alkoholu to zauważyłem, że od jakiegoś czasu nam nie po drodze i z rana ból potęguje się.. więc jeden kufel do meczu czy lampka wina z żoną to max. na co sobie ostatnio pozwalam.

Niestety urlop szybko się skończył i po kilku dniach wróciła gehenna dnia codziennego. Ból po prawej stronie pleców znowu stał się moim niechcianym towarzyszem 24/7.

Żona twierdzi, abym wzmógł aktywność fizyczną. Bo najwidoczniej moje mięśnie kręgosłupa nie wyrabiają. Przy wzroście 176cm ważę 91kg (zimą dochodzi do 96kg). Zasłaniam się pracoholizmem, ale sytuacja w narastającym tempie zmusza mnie do podjęcia działań. Bazując na Waszych przejściach nie mam zbytnio ochoty na walkę i ciąganie się po lekarzach, którzy przeciągną mnie po pełnej ścieżce diagnostycznej by na koniec rozłożyć bezradnie ręce.. a ja w tym czasie będę w głowie rozpatrywał kolejne głupie wymysły typu: a może to to jelito drażliwe a może woreczek, a może rak.. ;//

W natłoku codziennych zawirowań biję się z bólem oraz z samym sobą.. szukając najprostszej metody wyjścia z sytuacji w którą sam się zagoniłem.

To chyba tyle

Ściskam wszystkich w ich codziennej walce

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×