Skocz do zawartości
eChirurgia.pl

cholecystektomia, usunięcie pęcherzyka żółciowego, polip


Gość cinek94

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, zdiagnozowano u mnie podczas usg polipa na pęcherzyku żółciowym 10,1 mm. Już pogodziłem się z, że pęcherzyk żółciowy będzie trzeba usunąć. Czy mógłby ktoś z Was przedstawić mi proces załatwiania samego zabiegu w ramach nfz jak i prywatnie? Ile trzeba czekać na sam zabieg? czy muszę wcześniej wykonać MRI jamy brzusznej? Jakie dodatkowe badania są potrzebne przed zabiegiem? Czy od chirurga dostanę dopisek pilne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Katarzynka

polipy powyżej 1cm kwalifikują się do wycięcia, gdyż (jak przeczytałam) istnieje niebezpieczeństwo , że zezłośliwieją. Po otrzymaniu wyniku USG dostałam skierowanie do poradni chirurgicznej. Ponieważ nie miałam żadnych bóli, chirurg doradził kontrolne USG po 3 miesiącach. Ponieważ pojawił się epizod bólowy, a drugie USG potwierdziło kamienie i polipy w woreczku, dostałam skierowanie do szpitala na zabieg. Zgłosiłam się do wybranego przeze mnie szpitala w celu umówienia się na termin. W moim przypadku , było to mniej więcej , za miesiąc. W tym dniu zgłosiłam się do szpitala, na izbę przyjęć, gdzie odebrano ode mnie skierowanie, przeprowadzono wywiad i zbadano. Następnie przebrałam się w piżamę i odprowadzono mnie na oddział szpitalny. Tam pobrano mi krew i wykonano zdjęcie rtg oraz podjęto próbę wykonania USG (USG nie wyszło). Nie dostałam nic do jedzenia, ani do picia. Na noc otrzymałam tabletkę na sen (ani ta ani ta następna, w ogóle nie zadziałały) oraz zastrzyk przeciwzakrzepowy w brzuch (nawet nie poczułam). Rano umyłam się z użyciem żelu antyseptycznego, przebrałam w otrzymane wcześniej w ubranie do operacji, otrzymałam tabletkę *ogłupiającą, z zaleceniem aby po jej zażyciu już nie wstawać z łóżka. O wyznaczonej godzinie przyjechali do mnie z wózkiem, usiadłam na nim...pamiętam jeszcze jak podawali mi maseczkę na twarz...ale mogło mi się to śnić :) Zbudziłam się na sali wybudzeń skąd po krótkim czasie zostałam zabrana na swój oddział. Byłam przytomna, nic specjalnie mnie nie bolało, miałam podłączoną kroplówkę, potem następną( potem ,ale chyba już pod wieczór, dostałam jeszcze pylarginę w zastrzyku). Zasnęłam na trochę, a jak się po jakiś 2 godzinach obudziłam, usłyszałam od pielęgniarki, że mam chodzić więc powoli , samodzielnie wstałam, a kiedy poczułam się pewniej, poszłam się umyć. Ponieważ chodzenie nie sprawiało mi żadnego problemu połaziłam trochę po korytarzu a potem znów się przespałam i tak kilka razy. Poza trudnością z podnoszenia się z łóżka, wszystko było mniej więcej ok.Obdzwoniłam wszystkich zainteresowanych, powysyłałam SMSy... Tego dnia nie dostałam nic do jedzenia, odradzono mi też picie...więc nie piłam. Na drugi dzień na obchodzie usłyszałam, że mam się zbierać do domu. Wg planu miałam dostać kleik...ale zapomniano mi go dać, ale przynajmniej w końcu mogła się napić. Tego samego dnia spakowałam się odebrałam wypis, zapisałam się do poradni chirurgicznej na zdjęcie szwów i pojechałam sobie taksówką do domu. W domu zjadłam kilka sucharków. Najbardziej uciążliwy był ból gardła po rurce inkubacyjnej(czy jak jej tam) spotęgowany potem przez kwasy żołądkowe (kwaśny posmak w ustach) oraz wstawanie z łóżka. Bóle mięśni stopniowo przechodzą (gdy to piszę jestem czwarty dzień po zabiegu) , posmak nadal jest , gardło mniej boli. Pomaga częste jedzenie niewielkich , nietłustych, łatwostrawnych i nie smażonych posiłków i picie wody(głównie) , słabego rumianku(bo lubię) i soków (na razie przecierowych). Nie wiem co będzie dalej , ale na razie jest ok. Sporo śpię, ale dużo też chodzę, również na spacery i po drobne sprawunki. Na razie jeszcze powoli, ale bez większych problemów. Bardzo nieprzyjemne jest zupełnie niespodziewane odbijanie się powietrza oraz trochę dziwne,układanie się *wnętrzności*, trochę bolą plecy z prawej strony pod łopatką, ale z każdym dniem jest lepiej.Jestem zupełnie samodzielna.Jem sucharki, kleik ryżowy na wodzie z jogurtem 0% tłuszczu z owocami, prawdziwy kisiel z malin i truskawek (pycha!), bułeczkę z masłem , delikatną wędliną z kurczaka i pomidorem, gotowaną pierś z kurczaka z pomidorem bez skórki i pestek, ale przede wszystkim postawiłam na *bobofruty* -z lenistwa :) (dzieciom nie szkodzą to i mnie nic nie będzie). Po woli zaczynam sama coś przygotowywać. Potrawy wprowadzam powoli, jem małe porcje, ostrożnie czekam na reakcję organizmu. Na razie wiem, że kasza manna na mleku już nie dla mnie, ale i wcześniej miewałam z nią kłopoty. Pierwszego i drugiego dnia miałam lekki stan podgorączkowy pod wieczór(do 37,5 stopnia) zażyłam pylarginę i tyle, rano temperatura normalna. Na trzeci dzień temperatura pod wieczór wzrosła już tylko do nie całych 37 więc nawet niczego nie brałam. Trochę burczy mi w brzuchu. Za tydzień zdjęcie szwów, po 2 tygodniach odbiór wyniku badania histopatologicznego.Mam nadzieję, że będzie ok. Bardzo tęsknię za smażonymi potrawami, ale nie chodzę głodna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×